W 2015 roku spółka Inter Cars obchodzi 25. rocznicę zawiązania działalności. Dlatego coroczna Konferencja Relacji Inwestorskich tym razem ma dużo bardziej uroczysty przebieg. Późnym wieczorem, w poniedziałek 22 czerwca w warszawskim hotelu Hilton odbywają się ostatnie próby przed imprezą, która ma się odbyć nazajutrz 

 
Pierwsze skrzypce grają gospodarze konferencji: Robert Kierzek – Prezes Zarządu spółki, Krzysztof Soszyński – Wiceprezes Zarządu i Piotr Zamora – Dyrektor Finansowy. Panowie są bardzo zapracowani. Wciąż coś poprawiają w scenariuszu i dyskutują z realizatorami o kolejności slajdów w czasie konferencji. Trudno ich oderwać od pracy, ale w końcu każdy musi na chwilę usiąść i odpocząć. Wykorzystuję ten moment i proszę ich o krótką rozmowę.
 
Grzegorz Brudnik: Pogadamy chwilę?
 
Krzysztof Soszyński: Pewnie. Akurat jeden z filmów musi się przeformatować.
Robert Kierzek: Więc pewnie mamy z 10 minut.
Piotr Zamora: Rozmawiajmy, rozmawiajmy. Bo mało czasu.
 
 
GB: 25 lat to kawał czasu i w międzyczasie z pewnością wiele się w Inter Cars zmieniło. A co się nie zmieniło? Jakie wartości przetrwały próbę czasu?
 
PZ: Przede wszystkim szukanie nowych rozwiązań. To się w Inter Cars nigdy nie zmienia. Jesteśmy profesjonalistami i w trakcie pracy nauczyliśmy się nie przywiązywać do swoich pomysłów. Bo każdy, nawet najbardziej rewolucyjny, zwykle już w momencie powoływania do życia wydaje się być przestarzałym. Oczywiście to są dobre pomysły, ale ich realizacja zawsze trwa pewien okres czasu, a my przecież w tym czasie nie próżnujemy.
 
RK: Wszystko się zaczęło od pasji, zaangażowania i partnerstwa. Bez tego nie udałoby się zbudować Inter Cars. Wszyscy skupieni dookoła spółki ciągnęli ją do przodu z równym zaangażowaniem. Ja sobie nie wyobrażam firm, w których panuje system zarządzania w trybie niemal dyktatorskim, gdzie panuje kultura bata, a nie swobodnej wymiany myśli. Bez pasji pracowników nie da się nic zrobić.
 
KS: No i oczywiście przedsiębiorczość. U nas naprawdę najważniejsze są pomysły. Firma stawia na dialog wewnętrzny. Każdy, kto ma ciekawy pomysł, może go w ramach struktury zrealizować.
 
PZ: Dzięki temu zresztą ta praca jest tak ciekawa. Bo ciągle robimy coś nowego. Jeżeli masz zespół, który generuje bezustannie generuje pomysły, to możesz wprowadzać rozwiązania, na które sam najzwyczajniej w świecie mógłbyś nie wpaść.
 
 

GB: Co właściwie jest takiego w tych częściach, że zdecydowaliście się im poświęcić całe zawodowe życie?
 
KS: W częściach? Nic. Chodzi raczej o motoryzację, jako całość. Zresztą, u mnie praca w motoryzacji to niemal rodzinna tradycja. Mój tata do dziś ma warsztat motoryzacyjny. To już 30 lat. I ja tam oczywiście pracowałem. Potem w firmie zajmującej się dystrybucją produktów petrochemicznych i części – również rodzinną. No i studia inżynierskie również wybrałem nie przez przypadek. Pamiętam, że wszystko, co się ruszało, każda maszyna, zawsze wzbudzała mój entuzjazm.
 
RK: A u mnie zupełnie inaczej. Nikt z rodziny nigdy się motoryzacją nie pasjonował. Nie mieliśmy nawet samochodu, a do poruszania się po okolicy musiał wystarczyć rower. Ale podobnie, jak Krzysztof zawsze wiedziałem, że zwiążę się z branżą motoryzacyjną. Być może na tę decyzję wpłynął serial „Czterej pancerni i pies”. U nas na podwórku każdy chciał być Jankiem Kosem, względnie Gustlikiem. Każdy chciał jeździć czołgiem. Ileż to my zabaw wokół tego wymyślaliśmy? Potem było technikum samochodowe, studia na Politechnice Krakowskiej na kierunku Samochody i Ciągniki, no a potem już praca w Inter Cars, choć początkowo miało to więcej wspólnego z handlem, niż czymkolwiek innym. Ale dzięki temu łatwiej mi zrozumieć potrzeby naszych pracowników, klientów i w ogóle całego środowiska.
 
Źródło: forbes. pl 
2015-06-26
 
powrót